Grzegorz Tomkowicz urodził się w 1972 roku w Krośnie, mieszka w Jabłonicy Polskiej. Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Miejscu Piastowym. Absolwent Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zajmuje się rzeźbą, malarstwem, rysunkiem. Pracuje jako nauczyciel w Liceum Plastycznym im. Tadeusza Brzozowskiego w Krośnie. Prowadzi własną pracownię artystyczną, gdzie realizuje rzeźby autorskie, pomnikowe, wykonuje tablice pamiątkowe, statuetki, medale, elementy dekoracyjne. Uczestniczy w życiu kulturalnym regionu. Brał udział w kilkudziesięciu wystawach indywidualnych i grupowych w kraju i za granicą.
Anioły i zjadacze chleba – wielki powrót
Wystawa prac Grzegorza Tomkowicza
Cierpliwość miłośników sztuki, bywalców bibliotecznej galerii, została w końcu nagrodzona: po ośmiu latach od poprzedniej wystawy, w Saloniku Artystycznym KBP ponownie można oglądać rzeźby i obrazy Grzegorza Tomkowicza. Prezentowane prace – kilkanaście płócien i rzeźbiarskie „portrety” – artysta przygotował specjalnie z myślą o obecnej wystawie, można je zatem traktować jako prezentację własnej koncepcji kreacji.
Daleka od popularnych wzorów i nieuchronności sukcesu – powszechnego poklasku publiczności, towarzyszącemu każdemu wyrachowanemu naśladownictwu, kształtowała się ona pod wpływem świadomości bycia częścią natury i rozumienia jej praw oraz klasycznego wykształcenia artystycznego, uwieńczonego dyplomem w pracowni prof. Stefana Borzęckiego w Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Efektem jest twórczość, w której świat przedstawiony – ten realny, nadprzyrodzony i fantastyczny – jest jednią, a formy jego obrazowania to wytwory myśli, przyczyny i wzorca istot i rzeczy, które go wypełniają.
W prezentowanych pracach malarskich, poza serią „portretów” nazywanych przez artystę „Biało-czerwonymi”, niezależnie od tematu (rodzina, cykl życia od narodzin po Sąd Ostateczny, pejzaż) postacie ludzi, istoty o mirażowych skrzydłach i wyimaginowane stworzenia są równoprawnie rzeczywiste. Ich rzeczywistość dzieje się w obszarze rozległym, wielowymiarowym, ale i od wieków eksplorowanym. Dla współczesnego artysty nie jest to więc terra incognita. Dlatego harmonii kompozycji w obrazach G. Tomkowicza nie zakłócają wibrujące tła ani deformacja postaci. W opozycji tych elementów skłonni raczej jesteśmy dostrzegać równowagę między stałością a ciągłą zmianą.
Odrębnym zagadnieniem, wystarczającym na osobny esej, jest interpretacja treści płócien G. Tomkowicza. Dla przykładu więc tylko jedno pytanie: Kim jest uskrzydlona postać z obrazu otwierającego wystawę? Czy to Anioł – Opiekun symbolicznie przedstawionych rodzinnych stron artysty? A może to pradawna Nyks, zrodzona z Chaosu, uosobienie nocnej ciemności, zagrania skrzydłami ostatnie skrawki wieczornego nieba? Znawcy twórczości G. Tomkowicza opowiedzą się pewnie za pierwszą koncepcją, choć sam artysta pozostawia otwartą każdą ścieżkę interpretacji, dając początek fascynującej grze domysłów, skojarzeń, prowokując do szczegółowej analizy obrazów… Tej prowokacji warto ulec.
Nie wolno natomiast pominąć części wystawy, w której eksponowane są rzeźby G. Tomkowicza. To małe formy rzeźbiarskie, z konieczności (warunki ekspozycji), reprezentujące główny nurt twórczości artysty. Wykonane w szarym piaskowcu, często w bryłach pozostających po wykuwaniu z bloku pełnowymiarowych rzeźb – rzeźbienie wszak to sztuka odrzucania tego, co niepotrzebne – są zapisem przemiany surowego kamienia, przewyższającego twardością i trwałością kruchość ludzkiej egzystencji, inspirującego formą i fakturą powierzchni, w kształt wypatrzony przez twórcę wewnątrz jeszcze martwej materii.
W rzeźbach G. Tomkowicza wydobyte z kamienia twarze i obrobione powierzchnie pozostają zespolone z pierwotną formą i fakturą piaskowca. Przypominają fragmenty starożytnych posągów, na których pozostały ślady działania czasu lub niszczycielskich instynktów człowieka.
Nadając konkretny kształt własnej koncepcji tworzenia, G. Tomkowicz powołuje do życia ikonę syntetycznego, ale i autonomicznego ujęcia świata. To „obraz” wykraczający poza wzrokowy empiryzm, a nie werystyczne odzwierciedlenie rzeczywistości. To także próba zmierzenia się artysty z tym, co prymarne, i poemat o jedności natury.
Stanisław Wójtowicz