Piotr Burger – urodził się w Krośnie w 1959 r. i tu stale mieszka. Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych im. Stanisława Wyspiańskiego w Jarosławiu (1979). Pracuje i tworzy w Krośnie. Należy do Związku Polskich Artystów Plastyków (Kraków). Jego niecodzienne rzeźby, najczęściej wyłuskane z przedmiotów wysłużonych, kojarzone z sobą na zasadzie uzupełniających się podobieństw, fascynują i inspirują.
Swoje prace wystawiał m.in. w Krakowie, Warszawie ( w tym cykl „Ryby i Ptaki” w budynku Agory - wydawcy „Piotr Burger urodził się w Krośnie w 1959 r. i tu stale mieszka. Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych im. Stanisława Wyspiańskiego w Jarosławiu (1979). Pracuje i tworzy w Krośnie. Należy do Związku Polskich Artystów Plastyków (Kraków). Jego niecodzienne rzeźby, najczęściej wyłuskane z przedmiotów wysłużonych, kojarzone z sobą na zasadzie uzupełniających się podobieństw, fascynują i inspirują Gazety Wyborczej”), krośnieńskim BWA i w Galerii „PodCieniami” oraz w wielu galeriach Podkarpacia i w Preszowie (Słowacja). W 2008 r. na X Biennale w BWA w Krośnie otrzymał III nagrodę.
Łopata, na której spoczywał gorący chleb, drewniana łopata z garścią żaru przy pachnącej skórce, wisi teraz na ścianie. Przytwierdzona do równie jak ona starej deski. Obok pociask. A kto (co!?) to ten pociask? W mym rodzinnym domu był taki. Babka przed 50. laty wygarniała nim z czeluści pieca węgle, układała żar „na równo”. Aby w tym żarze chleb jeszcze wyżej wyrastał. Ciasto nabrane z dzieży na łopatę rumieniło się coraz silniej; do bólu, do brązu w barwie spadziowego miodu.
W odpowiedzi na takie pytania właśnie te przedmioty stały się dla Piotra Burgera fascynacją, one są z historycznego „odzysku”. Zyskały osobliwy kształt. Choć przecież te kształty od lat istniały. Trzeba podnieść barwny jesienny liść, aby zobaczyć w nim słodką śmierć lata. Trzeba owe porzucone, wysłużone i niemodne przedmioty ułożyć na drewnianej, barwnej tkaninie - tak, na desce, która staje się tkaniną jak w wyjątkowym etui. Szlachetne a nieużyteczne przedmioty znów szlachetnieją. Stają się rzeźbą. Ocalały. Mądrze ocalały i mają w sobie wartość, której nie sposób wycenić.
A jak ocenić „czerep” z fragmentów miotły? Jak nazwać tors z zardzewiałych obręczy? Chyba podobnie - należy tym przedmiotom nadać zasłużoną rangę. Trzeba być artystą, w pierwszej mierze, by te przedmioty usankcjonować, dostrzec w nich piękno. Ich artyzm, jakiego nie miały w czasie, gdy służyły człowiekowi swą codziennością, były dodatkowym ramieniem.
A teraz przejdźmy dalej. Łuski desek - pewnie także drewnianych łopat, może klepek z dna wiadra czy beczułki - to przecież anielskie skrzydła. A na uboczu dwie mroczne obręcze to paście, w które wpadały na przykład lisie łapy, by nie dojść już do kurnika po ciepłe śniadanie. A lisy były pełne sprytu, często odgryzały sobie łapy tuż przy metalowych kłach paści, by tylko uciec. Ocalić życie.
Jak się to wszystko ma do siebie? To niesamowite sacrum i profanum Natury? W „jednym stoją domu”? Pewnie tak. Piotr Burger chce nam ukazać dobre w podłym, złe w chwili bez znaczenia dla przedmiotu, dla jego użyteczności. Ale on pragnie i coś ocalić. Wskazać na piękno ukryte pod warstwą rdzy. Pod płachtą gnijących liści.
Jan Tulik